Rajdy  »  Mistrzostwa Polski  »  Aktualności  »  Kramarczyk: To było wielkie przeżycie!
Tomasz Kramarczyk

Kramarczyk: To było wielkie przeżycie!

2008-07-10 - Ł. Lach     Tagi: Mitsubishi, Rajd Subaru, Mitsubishi Lancer, Kramarczyk
4. Rajd Subaru był rajdowym debiutem Tomasza Kramarczyka w samochodzie z napędem na cztery koła, Mistubishi Lancerze Evo IX ze stajni Race Rent. Wynik na mecie z pewnością byłby lepszy od 13. miejsca, gdyby nie "przygody" na dwóch pierwszych piątkowych odcinkach specjalnych.

Debiutant zapłacił frycowe tracąc już na początku ponad 7 minut, a tym samym szanse na dobry wynik. Jednak doświadczenie zdobyte na mokrej i śliskiej nawierzchni będzie bezcenne podczas kolejnych występów w mistrzostwach Polski.
Tomasz KramarczykTomasz Kramarczyk
Gdy Tomasz Kramarczyk nie popełniał błędów notował czasy w okolicach 7-8 miejsca, przegrywając z tak utytułowanymi zawodnikami jak Tomek Czopik i Tomek Kuchar o 0.3 sekundy na kilometrze i zostawiając w tyle Bełtowskiego, Mancina czy Rutę. Krótki, drugi etap, nie dał czasu na odrobienie strat.
Tomasz Kramarczyk
Zapraszamy na obszerną relację Tomasza Kramarczyka, który sam opowiada o tym co się działo na Rajdzie Subaru.

”Pomysł startu Lancerem zrodził się trochę przez przypadek. Planowaliśmy Suzuki Ignis S1600, jednak rajd z założenia miał być stosunkowo długi i koszty by nas przerosły. Z pomocą przyszedł Tomek Mikołajczyk. Dostaliśmy bardzo promocyjną ofertę na start jego nowiutkim, nie jeżdżonym jeszcze Evo IX. Najpierw zaliczyliśmy rundę GSMP w Załużu, trochę treningowo, trochę celem sprawdzenia możliwości kierowcy. Sprawdzian wypadł pomyślnie i na dwa tygodnie przed rajdem na dobre ruszyły przygotowania polegające głównie na dopięciu budżetu”.
”Na zapoznanie z trasą ruszyliśmy z raczej mglistym wyobrażeniem jak będzie wyglądała jazda po oesie tak szybkim autem. Ja miałem za sobą tylko krótkie testy i wyścig pod górę po szerokiej równej drodze, a Michał nawet nie siedział jeszcze w Lancerze. Postanawiamy nie wprowadzać większych korekt w stosunku do opisu z Astry”.

”Prosto z zapoznania pojechaliśmy na testy do Rajbrotu. Najpierw przejechałem się z Tomkiem Czopikiem, co zrobiło na mnie duże wrażenie, szczególnie gdy potem sam za kierownicą pokonałem ten oes. Jechałem dużo wolniej, w dodatku bardzo szybko paląc hamulce. Nasz Lancer miał seryjny, tzw. mały hamulec, a ja nie mogłem pozbyć się nawyku hamowania lewą nogą. W tym miejscu kłania się całe rajdowe życie spędzone w ośce. Michał też nie czuł się zbyt pewnie. Testy skończyliśmy w kiepskich nastrojach”.

”Następnego dnia rano było Badanie Kontrolne, potem chwila relaksu, a wieczorem prolog. Pojechaliśmy spokojnie, bo krawężniki były zbyt wysokie i twarde żeby ryzykować. W dodatku przedobrzyliśmy z ciśnieniem w oponach i od połowy dystansu przyczepność drastycznie spadła. Czas był bardzo słaby, ale prawdziwe ściganie miało się zacząć w piątek”.

”Poranek przywitał nas ulewą, niedobrze. Na starcie pierwszego oesu mam tyle doświadczenia z jazdy Lancerem po mokrym ile zdobyłem na pierwszej dojazdówce. Ruszyliśmy i… koszmar. Nie mogłem zapanować nad samochodem. Po trzech kilometrach wypadliśmy z drogi zatrzymując się na drzewie. Gdy wróciliśmy na drogę dalej jechaliśmy już bardzo spokojnie, po drodze mijając jeszcze Marcina Bełtowskiego, który jechał z uszkodzoną skrzynią. Wreszcie meta. Szybkie oględziny uszkodzeń wykazały, że wygięta chłodnica oleju nadal trzyma ciśnienie,
na szczęście.

”Oes drugi to ciąg dalszy koszmaru. Na drugim kilometrze zbyt mocno przyciąłem zakręt i złapaliśmy kapcia. Zmiana koła nie wyszła najszybciej, a w dodatku musieliśmy założyć nie dociętą medie. Pojechaliśmy dalej, jednak przestał działać interkom, a media zupełnie nie radziła sobie z wodą na trasie - na mecie potężna strata, zaczynamy mieć dość... OS Pasierbiec nadal pokonaliśmy wolnym tempem, ale już jakby mniej nerwowo i wreszcie bez przygód”.

”Na serwisie docięliśmy opony. Dowiedziałem się również, że jadę na zbyt agresywnym podtrzymywaniu turbiny, takim, jakie stosuje się na suchym asfalcie. Na śliskim powoduje to nerwowe reakcje auta nawet przy delikatnym muśnięciu gazu. Magiczny przycisk załatwił sprawę. Kolejne oesy to już zdecydowanie lepsza jazda, jest spokojniej, pewniej, choć nadal bez szaleństw. Wprawdzie regularnie przegrywaliśmy z czołówką, ale czasy były coraz lepsze, a różnice nie porażały. Szybsza jazda powodowała, że pod koniec oesu mocno zagrzane hamulce zaczynały ”mięknąc”, także zacząłem odpuszczać hamując bardzo wcześnie. Okazało się, że niepotrzebnie obawialiśmy się o opis trasy. Ten z Astry sprawdził się znakomicie, a Michał również bardzo szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Problem nadal stanowił interkom, co miało swoje dalsze konsekwencje”.

”Dzień skończyliśmy w dobrych humorach. Plan na drugi etap - przyspieszamy! Co wydarzyło się w sobotę - wszyscy wiedzą, więc nie będę tego powtarzał. Jedyny rozegrany oes zaczęliśmy spokojnie, ale szybko osiągnęliśmy żwawe tempo. Było dobrze - do czasu... Na wąskiej partii w dół, po serii szybkich zakrętów, przy prędkości grubo ponad 100 km/h, wyszliśmy z „lewego pięć” i tu zaskoczenie - droga ostro skręcała w prawo, a my z pełnym impetem wypadliśmy prosto, do sadu, kosząc kilka jabłonek. Z trudem, ale jednak udaje się ominąć zaparkowanego busa. Lancer pozostał niewzruszony próbą destrukcji i skończyło się tylko na strachu”.




„Na mecie czas nie był zachwycający. Mogło być zdecydowanie lepiej, bo w sadzie spędziliśmy jakieś 20 sekund, a ochłonięcie po przygodzie też zajęło chwilę. A skąd ten błąd? Po prostu nie usłyszałem co podyktował Michał. Przez cały rajd musiał przekrzykiwać Lancera, gdyż jechaliśmy z „podrutowanym” interkomem z Astry. Następnym razem postaramy się o produkt firmy Peltor. Na tym skończyło się nasze ściganie. Pojechaliśmy do parku serwisowego, potem trochę stania w korkach i meta w Krakowie”.

”W mojej opinii debiut całkiem udany, choć oczywiście mogło być lepiej. Zdobyliśmy mnóstwo cennych doświadczeń, które na pewno zaprocentują w przyszłości. W tej chwili nie wiadomo jeszcze czy uda się wystartować w Rzeszowie, ale zrobimy co w naszej mocy, aby pojechać”.

”Z tego miejsca pragnę bardzo serdecznie podziękować wszystkim osobom dzięki którym mogliśmy wystartować Lancerem. Bez wątpienia było to jedno z największych przeżyć w mojej rajdowej karierze. Jeszcze raz - wielkie dzięki!”




V10.pl fot. Maciej Niechwiadowicz

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Kramarczyk: To było wielkie przeżycie!