Prokop ma dość WRC! Czech odchodzi po karze za Rajd Sardynii

Martin Prokop, który od wielu lat wystawia swój prywatny zespół w Rajdowych Mistrzostwach Świata, przyznał otwarcie, że nie chce już startować w WRC po karze, jaką dostał za niedozwoloną naprawę samochodu pomiędzy rundami.

Jeszcze przed startem Rajdu Sardynii na kierowcę nałożono karę pięciu minut, co zupełnie pozbawiło go szans na dobre miejsce. Odkryto, że zerwane zostały plomby na skrzyni biegów. Szef zespołu Quirin Muller powiedział, że nie jest to złamanie regulaminu. Jak przyznał, zrobiono to za zgodą FIA już wcześniej i zespół nie został ukarany w Portugalii. Zdaniem szefa, prywatny zespół z ograniczonym budżetem musiał dokonać takiej naprawy pomiędzy rajdami.

"To nie w porządku. To zniszczyło rajd Martinowi. Mogli zawiesić karę, a nie robić coś takiego. Jesteśmy prywatnym zespołem, nie walczymy o podium. To pokazuje, że prywaciarze nie są potrzebni tym mistrzostwom." - powiedział. Prokop, mający na koncie 117 startów w mistrzostwach świata, zakończył Rajd Sardynii na 11. pozycji. Gdyby nie kara, uplasowałby się wyżej, w strefie punktowej. "Wszystko, co było potrzebne, to rozmowa z FIA. Mam inne projekty. Nie chcę dalej tu być, zmieniłem zdaniem. Teraz będę pracował nad samochodem dakarowym. Zrobimy trochę testów, a potem pojadę rajd cross-country." - powiedział zawodnik. Jarmo Mahonen, dyrektor rajdowy w FIA broni decyzji: "Przepisy są jasne. Stewardzi odkryli to, ale jeśli uczestnik będzie miał inne dowody na swoją rację, to zostaną one ocenione, jak przewiduje Międzynarodowy Kodeks Sportowy. Rozumiem jego złość."

Mahonen zgadza się, że takie same przepisy dla producentów i prywaciarzy są złe dla WRC. "Moim osobistym zdaniem powinniśmy mieć inne reguły. Przed następnym rokiem przyjrzymy się restrykcjom."

Prokop w tym roku zadebiutował w Dakarze, gdzie spotkał się z wieloma rywalami z WRC, m.in. Sebastienem Loebem czy Mikko Hirvonenem. Czech kupił też wyścigowego Mercedesa, którym wystartował w Mugello wraz z Robertem Kubicą.