Rajdy » Jarosław Kazberuk: Piekło jak w Afryce!

Jarosław Kazberuk: Piekło jak w Afryce!
2010-01-08 - Ł. Łuniewski Tagi: Rajd Dakar, Baran, 4x4, Szustowski
Blisko 600 kilometrów miał szósty, czwartkowy etap rajdu Dakar prowadzący z Antofagasta do Iquique. Po 180 kilometrach trasy dojazdowej, zawodnicy zmagali się na 418-kilometrowym odcinku specjalnym, który charakteryzował się zmienną i szybką nawierzchnią, pozwalającą na rozwinięcie prędkości. Centralnym punktem etapu był 50-kilometrowy przejazd przez ogromny, piaszczysty erg, po którym na kierowców czekał spektakularny, 3-kilometrowy zjazd prowadzący wprost do obozu w Iquique.
Stephane Peterhansel (BMW) zrekompensował sobie wczorajsze straty, odnosząc w Iquique kolejne 53 etapowe zwycięstwo w Dakarze. Francuz okazał się szybszy o 47 sekund od obecnego lidera rajdu, Carlosa Sainza (Volkswagen). Nasser al-Attiyah przegrał etap z Markiem Millerem (obydwaj Volkswagen), ale obronił drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Załoga R-SIXTEAM Robert Szustkowski - Jarosław Kazberuk (Mitsubishi) na szóstym etapie uzyskała 50. czas odcinka i w klasyfikacji generalnej awansowała na 43. pozycję.
Jarosław Kazberuk: Od pewnego czasu prowadzimy auto na zmianę z Robertem. To przynosi dobre efekty. Robert jest szybki i lepiej się sprawdza na twardych odcinkach, ja mam, co oczywiste, zdecydowanie większe doświadczenie na piasku. Jak na razie auto mamy w dobrym stanie technicznym, i omijają nas większe awarie, oprócz typowych napraw serwisowych, i oby tak dalej. Wczoraj na mecie okazało się, że mamy problemy
z półosią, ale udało się wszystko naprawić przed startem do dzisiejszego etapu. Staramy się jechać sensownie
i nadmiernie nie ryzykujemy. Dakar w Argentynie, nie odbiega skalą trudności od afrykańskiego, takie same piekło - śmieje się pilot R-SIXTEAM.
Robert Szustkowski: Cieszę się, ze dotarliśmy na metę przed zmrokiem, bo mógłby być kłopot na wydmach. Fantastyczny zjazd kończący etap, wrażenia niesamowite. Etap był bardzo ciężki, wyczerpujący i długi, mieliśmy trochę problemów jak pojawił się fesh fesh. Utknęliśmy też na wydmie, ale w miarę szybko udało nam się wygrzebać z piasku. Najważniejsze, że mamy sprawny samochód, trochę pościeraliśmy przód i mamy uszkodzony zderzak, ale generalnie wszystko jest w porządku.
W wadze ciężkiej, Wladimir Czagin odniósł piąte zwycięstwo w tegorocznym rajdzie, drugi czas odnotował jego temowy kolega Firdaus Kabirow, który stracił do Czagina 12 min. i 3 sek., trzecie miejsce i kolejny Kamaz, czyli Ilgizar Mardiejew. W klasyfikacji generalnej Kamazy rozdziela trzecia pozycja Ginafa, czyli Marcel van Vliet. Grzegorz Baran/Rafał Marton/Paweł Zborowski, jedyna polska ciężarówka w rajdzie, podczas dzisiejszego, niezwykle trudnego etapu, miała sporo kłopotów na trasie. W konsekwencji Polacy muszą się liczyć z 8 godz. karą, z powodu ominięcia dwóch punktów kontrolnych.
Rafał Marton: Dzisiejszy etap niestety nie był dla nas szczęśliwy, mieliśmy sporo problemów. Na 150 km pękła nam opona na zjeździe, która wyrwała wentyl, to była bardzo niebezpieczna sytuacja. Wymiana opony i wentyla zajęła nam sporo czasu, straciliśmy około 45 min. W tym czasie wyprzedziło nas dużo aut, było mnóstwo kurzu, i słaba widoczność, przez co znowu straciliśmy sporo czasu. Ostatnie 30 km to wysokie, trudne i ścięte wydmy po 200 m, w zeszłym roku na takich wydmach dachował Grzesiek. Kiedy dojeżdżaliśmy do wydm zapadł już zmrok, na 15 km przed metą było już kompletnie ciemno i niebezpieczne, spadziste ogromne wydmy, których nie udało się nam pokonać. W tych ciemnościach nie mogliśmy odnaleźć punktu, nie chcieliśmy też ryzykować dachowania MAN-em, mając na uwadze doświadczenia Grześka z zeszłego roku. Zdecydowaliśmy, więc, że ominiemy dwa punkty i pojedziemy łatwiejszą drogą do mety. Ominięcie jednego punktu skutkuje karą 4 godzin, także mamy 8 godzin do tyłu. Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ musimy mieć na uwadze, również Roberta i Jarka. Jutro jest najdłuższy 600 km etap i myślę, że jeden z najtrudniejszych. Nie mogliśmy sobie pozwolić na zostanie na noc na pustyni, ponieważ musimy wymienić sprzęgło w ciężarówce, tak żeby dysponować sprawnym autem przed jutrzejszym etapem. Trochę szkoda, ale rajd trwa dalej, najważniejsze, że jedziemy i oby do mety - dodaje pilot R-SIXTEAM.
Grzegorz Baran: Ważne, że do przodu, do fabryki i tak nie mamy żadnych szans. Od lat w czołówce nic się nie zmienia, i na mecie królują Kamazy. Stanowimy zaplecze dla Roberta i Jarka, więc nasz MAN jest dosyć mocno obciążony i mamy podwójną odpowiedzialność. Założeniem była meta dla obydwu załóg. Mam nadzieję, że uda się nam ją osiągnąć.
W wadze ciężkiej, Wladimir Czagin odniósł piąte zwycięstwo w tegorocznym rajdzie, drugi czas odnotował jego temowy kolega Firdaus Kabirow, który stracił do Czagina 12 min. i 3 sek., trzecie miejsce i kolejny Kamaz, czyli Ilgizar Mardiejew. W klasyfikacji generalnej Kamazy rozdziela trzecia pozycja Ginafa, czyli Marcel van Vliet. Grzegorz Baran/Rafał Marton/Paweł Zborowski, jedyna polska ciężarówka w rajdzie, podczas dzisiejszego, niezwykle trudnego etapu, miała sporo kłopotów na trasie. W konsekwencji Polacy muszą się liczyć z 8 godz. karą, z powodu ominięcia dwóch punktów kontrolnych.
Rafał Marton: Dzisiejszy etap niestety nie był dla nas szczęśliwy, mieliśmy sporo problemów. Na 150 km pękła nam opona na zjeździe, która wyrwała wentyl, to była bardzo niebezpieczna sytuacja. Wymiana opony i wentyla zajęła nam sporo czasu, straciliśmy około 45 min. W tym czasie wyprzedziło nas dużo aut, było mnóstwo kurzu, i słaba widoczność, przez co znowu straciliśmy sporo czasu. Ostatnie 30 km to wysokie, trudne i ścięte wydmy po 200 m, w zeszłym roku na takich wydmach dachował Grzesiek. Kiedy dojeżdżaliśmy do wydm zapadł już zmrok, na 15 km przed metą było już kompletnie ciemno i niebezpieczne, spadziste ogromne wydmy, których nie udało się nam pokonać. W tych ciemnościach nie mogliśmy odnaleźć punktu, nie chcieliśmy też ryzykować dachowania MAN-em, mając na uwadze doświadczenia Grześka z zeszłego roku. Zdecydowaliśmy, więc, że ominiemy dwa punkty i pojedziemy łatwiejszą drogą do mety. Ominięcie jednego punktu skutkuje karą 4 godzin, także mamy 8 godzin do tyłu. Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ musimy mieć na uwadze, również Roberta i Jarka. Jutro jest najdłuższy 600 km etap i myślę, że jeden z najtrudniejszych. Nie mogliśmy sobie pozwolić na zostanie na noc na pustyni, ponieważ musimy wymienić sprzęgło w ciężarówce, tak żeby dysponować sprawnym autem przed jutrzejszym etapem. Trochę szkoda, ale rajd trwa dalej, najważniejsze, że jedziemy i oby do mety - dodaje pilot R-SIXTEAM.
Grzegorz Baran: Ważne, że do przodu, do fabryki i tak nie mamy żadnych szans. Od lat w czołówce nic się nie zmienia, i na mecie królują Kamazy. Stanowimy zaplecze dla Roberta i Jarka, więc nasz MAN jest dosyć mocno obciążony i mamy podwójną odpowiedzialność. Założeniem była meta dla obydwu załóg. Mam nadzieję, że uda się nam ją osiągnąć.
źródło: informacja prasowa
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
0
Komentarze do:
Jarosław Kazberuk: Piekło jak w Afryce!
Podobne: Jarosław Kazberuk: Piekło jak w Afryce!


Podobne galerie: Jarosław Kazberuk: Piekło jak w Afryce!


.jpg)
Najczęściej czytane w tym miesiącu
Tapety na pulpit
Newsletter
Galerie zdjęć