Rajdy  »  Orlen Team po szóstym etapie Rajdu Dakar
Marek Dąbrowski

Orlen Team po szóstym etapie Rajdu Dakar

2012-01-07 - Ł. Łuniewski     Tagi: Hołowczyc, Rajd Dakar, 4x4, Czachor, Dąbrowski
W rywalizacji pozostało jeszcze 130 motocyklistów, 125 załóg samochodowych, 71 ciężarówek i 21 quadów. Dziś przystąpią do etapu, którego meta będzie półmetkiem rajdu. A to dobra wiadomość dla wszystkich uczestników rajdu - na półmetku czeka ich bezcenny dzień odpoczynku (Rest Day). Dzisiaj jechaliśmy na wysokości 4700 metrów. W najwyższym punkcie przekraczaliśmy granicę i mieliśmy niepowtarzalną okazję podziwiać piękne widoki. To chyba jedyny moment na Dakarze, kiedy możemy sobie na to pozwolić, choć przyznam, że wolałbym rywalizację. Nie miałem żadnych problemów z różnicami ciśnień, jak również temperatur i rozrzedzonym powietrzem. Podobnie chyba większość zawodników. Pamiętam, że pierwszym razem, kiedy przejeżdżaliśmy przejście w Passe San Francisco, organizator ustawił mnóstwo punktów medycznych i butli z tlenem. Dzisiaj każdy radził sobie sam. Nie chcę się nastawiać, że będzie gorzej, ale lubię jechać OS po OSie, kiedy się rozkręcę. Szkoda, bo jutro będziemy otwierali drogę. Trasa zaplanowana na dziś była znacznie łatwiejsza, a jutro będzie pełno bardzo trudnych wydm. Z reguły ten, kto otwiera OS przegrywa go. Chciałbym więc jak najmniej stracić, a może nawet odjechać, ale wiem, że na wydmach będzie trudne otwieranie trasy. Kiedy jedziesz pierwszy zawsze może zdarzyć się jakaś nieprzewidziana przygoda. Czy Stephane, czy Nani lepiej czują taką trasę i łatwiej jest im znaleźć ten optymalny ślad. Na poprzednim odcinku specjalnym, który udało nam się wygrać, mieliśmy już założony ślad. Obserwowałem Stephana i zastanawiałem się, w jaki sposób on odnajduje optymalną drogę, często skręcał w miejscach, w których wydawało by się, że trzeba jechać prosto. Będzie dla mnie chyba jutro cięższy dzień, najważniejsze będzie znaleźć optymalne tempo - powiedział Krzysztof Hołowczyc. Nie jechaliśmy trasą odcinka specjalnego, gdzie wczoraj była śnieżyca. Zostaliśmy puszczeni inną przełęczą. Tam też były ślady świeżego śniegu, więc decyzja o odwołaniu ścigania dzisiaj wydaje się słuszna. Pokonaliśmy 650-kilometrową dojazdówkę do biwaku, z czego 350 biegło po szutrze, to też było męczące. Mogłem jednak przetestować, jak sprawuje się moja obolała ręka, na którą upadłem podczas wczorajszego wypadku. Jeszcze boli, jest trochę zdrętwiała, potrzeba co najmniej dwóch dni żeby wszystko było dobrze, ale da się jechać i jutro zobaczę jak się będę czuł podczas OSu - mówił Jacek Czachor.
Co roku jedziemy na 5000 m n.p.m. Ubrałem się bardzo dobrze, gdyż zawsze na tych wysokościach panują bardzo niskie temperatury. Zawsze organizm się mocno wyziębiał. Ale dzisiaj ze względu na odwołanie OSu puścili nas trochę później. Nawet czułem przyjemne słońce grzejące po plecach i nie wiem jaka tam była temperatura. Przerwa nie jest dobra dla rywalizacji. Jutro będziemy trochę wybici z rytmu. Po przerwie jest zawsze najwięcej wypadków. Trzeba się będzie trochę wdrożyć i znów odnaleźć swoje tempo - dodał Marek Dąbrowski.



źródło: informacja prasowa

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Orlen Team po szóstym etapie Rajdu Dakar